Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niedopita herbata i przypadkowe spotkanie… Mija 10 lat od morderstwa licealistki

MM
Gdyby Ewa nie poszła w sobotę rano do cioci, może dziś by żyła. Gdyby pojechała autobusem, albo wybrała inną drogę… Gdyby choć wypiła do końca herbatę i wyszła kilka minut później… - Dlaczego właśnie ona musiała spotkać mordercę. Dlaczego? - wciąż pytają najbliżsi dziewczyny.

To była sobota jak wiele innych. Ewa miała mnóstwo planów na weekend. Wieczorem miała pójść na próbę zespołu ludowego, w którym od lat tańczyła, a potem spotkać się z koleżankami z liceum. Dzień zapowiadał się bardzo ładnie. Było chłodno, ale słonecznie. Ewa wybierała się jak co tydzień w odwiedziny do cioci mieszkającej w Bystrzycy Dolnej. Kiedy na dworze było ładnie chodziła na nogach, bo to zaledwie 4 km.
- Taki sobotni spacer dla zdrowia – tłumaczyła domownikom.
Zjadła śniadanie, pożartowała z młodszym bratem. Nawet herbaty nie dopiła…spieszyła się. Powiedziała do zobaczenia i wyszła. Nikt nie sądził, że już nie wróci.
- Wciąż na nią czekam. Wiem, że to głupie, bo przecież widziałam jej ciało, ale nie potrafię pogodzić się z tym, że ona nie żyje –mówił kilka tygodni później, w sądzie jej tato.

Już w sobotę w południe rodzina rozpoczęła jej poszukiwania. Pomagały koleżanki z liceum i ludowego zespołu „Jubilat”, w którym Ewa od lat tańczyła.
Wszyscy obawiali się, że mogło stać się coś złego, zwłaszcza że jej komórka nie odpowiadała. Ewa była odpowiedzialna osobą. Nikt jednak nie przypuszczał, że nie żyje. Kiedy w niedzielę popołudniu obok nasypu kolejowego jej koleżanki z bratem znalazły roznegliżowane ciało 17-latki byli w szoku.
- Kto mógł coś tak strasznego zrobić, co za bydlak – pytali jej znajomi.

Dwa dni później policja zatrzymała mordercę i gwałciciela Ewy. To 21-letni Piotr P. Mieszkał na obrzeżach Świdnicy. Zwyczajny chłopak, nie wyróżniający się niczym szczególnym. Wprawdzie nigdzie się nie uczył i nie pracował, ale to nie był to typ lumpa. Dobrze ubrany, sąsiadom zawsze się kłaniał, miał ładną dziewczynę.
Nie znał zamordowanej. Ewa była przypadkową ofiarą. Znalazła się po prostu w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie. Mężczyzna spotkał ją na drodze wylotowej ze Świdnicy. Zaczepił. Ewa mogła się podobać. Blondynka, wysoka, zawsze uśmiechnięta. Była jednak typem grzecznej nastolatki i na głupie zaczepki ta nie reagowała. Poszedł więc za nią. Potem siłą zaciągnął kilkadziesiąt metrów od głównej drogi, zgwałcił i udusił paskiem od torebki, którą miała przy sobie.
- Nie chce mi się wierzyć, że on mógł coś tak strasznego zrobić. A jego rodzice? Oni się nie pozbierają. Trudno żyć ze świadomością, że własne dziecko zabiło niewinnego człowieka – mówili nam sąsiedzi.

Piotr P. przyznał się do gwałtu, ale nie zabójstwa. - Całą noc byłem na imprezie. Piłem piwo, potem wdałem się w bójkę w parku. Zgubiłem wtedy nowy but. Rano poszedłem torami, bo wstydziłem się iść główną drogą przez ten but - opowiadał w sądzie bez żadnych emocji. - Nagle zobaczyłem tę dziewczynę. Szła w moim kierunku. Kiedy mnie mijała, chwyciłem ją za gardło i odepchnąłem. Nie wiem, dlaczego. Ona upadła i zaczęła krzyczeć. Rzuciłem się na nią. - opowiadał w sądzie.
Peter najpierw licealistkę dusił, a potem, kiedy była nieprzytomna, kilka razy zgwałcił. Biegli nie wykluczyli, że już wtedy nie żyła. Na koniec zabrał jej telefon komórkowy.

W czerwcu 2010 roku Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał go na dożywocie za gwałt i zabójstwo. Skazany o przedterminowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się dopiero po 25 latach, a to oznacza, że kiedy wyjdzie na wolność będzie miał prawie 50 lat...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto