Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Happy End. Kolejny film Michaela Hanekego bez happy endu [RECENZJA]

Kinga Czernichowska
Filmy Michaela Hanekego są trudne, ciężke i ambitne. Czyli takie, jakich żaden prawdziwy kinoman nie powinien unikać. A Haneke stawia na prawdziwe, autentyczne kino, w którym nie brak prób samobójczych, zdrad w relacjach damsko-męskich i przedawkowania leków.

Gdy liczymy na happy end we własnym życiu, łudzimy się nadzieją i marzeniami. Te nadzieje realizuje mainstreamowe kino współczesnych komedii romantycznych i dramatów obyczajowych. To te filmy, w których zawsze można liczyć na to, że wszystko się ułoży albo przynajmniej - jak w dramatach - jednak się ułoży. Haneke uzmysławia nam, że w prawdziwym życiu, a może i w prawdziwym kinie - tak nie jest. Jego happy end polega tylko i wyłącznie na tym, że w życiu happy endu nie ma, są tylko powtarzające się schematy, pozwalające nam czasem... uniknąć śmierci.

Film "Happy End" to opowieść o ludziach, których relacje są płytkie i którym brakuje empatii. Zamiast kobiety próbującej zrozumieć swojego syna mamy więc matkę, której zależy przede wszystkim na własnym biznesie i związku, który zapewne też oparty jest na fałszu, o czym doskonale świadczy scena, w której Anne Laurent (w tej roli Isabelle Huppert) z obojętnością i zaskoczeniem przyjmuje gratulacje od oddanego służącego, Rachida.

"Długoletnie związki polegają już wyłącznie na korzyści" - uświadomił mnie ostatnio dobry znajomy i - chociaż trudno jest to pisać, wciąż jeszcze wierząc w szczerość i autentyczność innych ludzi - Michael Haneke mówi dokładnie to samo w filmie "Happy End". Dobrym przykładem jest kolejny ilustrowany przez niego bohater, Thomas Laurent, który w związku małżeńskim pozostaje tylko ze względu na sytuację i pewny grunt. W rzeczywistości zdradza swoją żonę, tak samo jak zdradził swoją pierwszą żonę dla drugiej żony. Najbystrzejszą postacią okazuje się więc Eve Laurent (genialna rola świetnie zapowiadającej się Fantine Harduin, a trzeba przyznać, że dzieciom i nastolatkom rzadko udaje się tak dobrze odzwierciedlić emocje na dużym ekranie). To właśnie ona stwierdza prawdę, mówiąc o niej wprost swojemu ojcu: "Ty nikogo nie kochasz". Ktoś kiedyś pięknie powiedział, że tylko dzieci potrafią bezlitośnie wypowiedzieć prawdę.

Jeżeli nie chcecie zmierzyć się z bolesną prawdą o życiu, z brutalnością świata i fałszem innych ludzi - nie idźcie na ten film. Jeżeli chcecie podnieść tę rękawicę i zobaczyć prawdziwe, a nie bajkowe kino - koniecznie się wybierzcie na "Happy End" bez happy endu.

HAPPY END. ZWIASTUN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto